Mam pytanie takie jak w temacie, jestem ciekawa co sądzicie na ten temat. Co sądzicie o tym, że jedna strona kocha, a druga chce po prostu sprawić, żeby druga osoba była szczęśliwa i jest z nią. A także wie, że osoba w niej zakochana jest naprawdę dobrym człowiekiem, który nigdy jej/jego nie skrzywdzi i dlatego z kimś takim jest? Nie wiem czy dobrze to ujęłam. Czy taki związek ma sens i może się udać?
Hm.... nie wydaje mi się! Zawsze może dojśc do sytuacji, kiedy ta osoba która "mniej kocha" spotka kogoś, kogo pokocha całym sobą, każdą cząstką ciała i duszy, i co wtedy? Tkwic w związku aby tylko nie zranic nikogo? Nie da się, wtedy nikt nie jest szczęśliwy tak naprawdę!
To coś gdzie nie można generalizowac, każdy związek tak samo ma szansę się udac jak i nie udac, każdy! Bez względu na zaangażowanie stron! Nic nie jest nam dane na zawsze, uczucia, czy związki też, niestety.
Wydaje mi się,że nie ma głębszego sensu. Bardziej chyba współczułabym tej osobie,która prawdziwie kocha, bo nie miałaby pełnego odwzajemnienia swoich uczuć. Z resztą wydaje mi się,że nie da się całe życie komuś nadskakiwać nie kochając.
Wydaje mi sie, ze to bardzo krzywdzace dla kochajacej osoby, kiedy okaze sie, ze ta druga nagle kogos spotka i w koncu poczuje to cos i bedzie chciala odejsc. Taki zwiazek nie ma sensu.